Ubezpieczenia to trudny temat. Najczęściej niedostępny dla prostego człowieka.

A mimo to każdy, nawet prosty człowiek, nieraz staje przed koniecznością zakupu ubezpieczenia. Szczególnie jeśli ma samochód.

Już w 2018 r. Polska Izba Ubezpieczeń zalecała uproszczenie komunikacji. Klienci firm ubezpieczeniowych od dawna zwracali uwagę na zawiłości w Ogólnych Warunkach Ubezpieczeń i skomplikowany język.

Czemu tak jest? Czy zrozumienie tematyki ubezpieczeniowej ma być zarezerwowane tylko dla wybranych? Wykształconych? Obcykanych? Czy żargon prawno-ubezpieczeniowy jest konieczny?

Moją ideą jest uczynić ubezpieczenia bardziej… ludzkie. Bo przecież ubezpieczenia są dla ludzi. Ubezpieczonym jest człowiek lub firma, za którą stoją ludzie.

Prostota to zaufanie

W naszym społeczeństwie panuje przekonanie, że branżowy żargon i drobny druczek mają za zadanie zamotać klienta, i ułatwić manipulację. Czy to celowe działanie? Nie wiem i nikt się do tego nie przyzna, nawet jeśli faktycznie tak jest.

Do języków obcych potrzebujemy tłumacza. Do spraw prawnych – prawnika. Ja chcę być tłumaczem spraw ubezpieczeniowych. Przełożę ubezpieczenia na prosty język, bez ściemy.

Dokumenty OWU są pisane bardzo małymi literkami. Kiedy próbuję je czytać, powiększam je do 150, nawet do 200%. Nie chcę stracić wzroku.

Gdybym był firmą ubezpieczeniową, tłumaczyłbym to chęcią zmieszczenia większej ilości informacji na mniejszej liczbie stron, żeby przy drukowaniu oszczędzać papier. Ale gdybym był świadomym, nieco podejrzliwym klientem, pomyślałbym, że OWU celowo są takie małe, żeby ludziom nie chciało się ich czytać.

A skoro nie czytają…

Firma ubezpieczeniowa to nie organizacja charytatywna

Ale też firmę obowiązują pewne zasady, których musi przestrzegać. Jeśli ich nie przestrzega, wkracza Komisja Nadzoru Finansowego lub Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta.

Niemniej jednak klienci firm ubezpieczeniowych muszą stale pamiętać, że ubezpieczyciele istnieją, żeby zarabiać pieniądze, a nie zabezpieczać nasz byt.

Firma ubezpieczeniowa wypracowuje zysk na bazie różnicy pomiędzy zainkasowanymi składkami, a wypłaconymi odszkodowaniami. Oznacza to, że aby zarobić więcej, musi:

a) zebrać więcej pieniędzy,

b) wypłacić mniej odszkodowań.

Nie rozumiem, dlaczego kogokolwiek to dziwi, że ta czy inna firma ubezpieczeniowa obniżyła odszkodowanie, albo odmówiła jego wypłaty. Przecież o to w tym chodzi.

Kiedy kupujemy samochód, oglądamy go ze wszystkich stron, badamy czujnikiem lakieru, bierzemy ze sobą szwagra mechanika, zabieramy furę na jazdę próbną, podpisujemy szczegółową umowę i stosujemy mnóstwo zabiegów, żeby zabezpieczyć się przed oszustwem.

Ale kiedy kupujemy polisę ubezpieczeniową, wygląda to tak – oferta, podpis, kasa, papier i do domu. Dlaczego?

Poprzez ten portal pragnę zbudować świadomość społeczną, że firma ubezpieczeniowa to nie fundacja dobroczynna. Jej zadaniem nie jest dbać o nasze dobro, tylko o dobro swoje i akcjonariuszy. To firma, a firma przede wszystkim ma robić hajs.